sobota, 23 września 2017

Suszenie

Suszenie to jeden z najtrudniejszych jak dla mnie etapów począwszy od siania nasion do przygotowania lampy bądź innej tykwowej ozdoby



Przygotowując kolejną tykwę do "obróbki" wpadłam na pomysł żeby podzielić się z Wami moimi dotychczasowymi doświadczeniami z suszeniem tykw. Muszę przyznać, że niestety nie wszystkie tykwy z poprzedniego sezonu udało mi się wysuszyć. Część z nich po prostu zgniła - prawdopodobną przyczyną było to, że nie zdążyły dojrzeć. Dlatego podstawą w uprawie tej rośliny jest pozostawienie owoców na krzaku najdłużej jak to jest możliwe. W zeszłym roku moje tykwy tak sobie wisiały aż do listopada. Zebrałam je tuż przed pierwszymi przymrozkami. 

Kolejnym krokiem jest znalezienie odpowiedniego miejsca, w którym będą schnąć. Najlepiej żeby było to miejsce suche, w miarę ciepłe i wentylowane żeby woda, która paruje ze schnących owoców miała gdzie "uciekać". Dobrym sposobem na suszenie jest również zawieszenie ich w taki sposób żeby nie dotykały podłoża ani innych schnących tykw. Innymi słowy dostęp do powietrza im służy 😉

Ja w zeszłym roku postanowiłam przetestować kilka sposobów suszenia tykw:

SPOSÓB NUMER 1
Tykwy, które były najbardziej dojrzałe oskrobałam nożykiem ze skórki. Skórka utrudnia parowanie wody z owocu w związku z czym pozbycie się jej zaraz po zbiorach przyspiesza proces suszenia. Należy jednak pamiętać, że jeżeli oskrobiemy skórkę z niedojrzałej tykwy to narazimy ją na szybkie zgnicie. Dlatego zanim pozbawimy tykwę skórki musimy dokonać starannej selekcji i wybrać jedynie dobrze dojrzałe owoce. Udane suszenie takim sposobem daje bardzo ładne efekty. Kolor na tykwie jest jednolity a tykwa jest bardzo gładka. Poniżej zdjęcie wyschniętej tykwy, która zaraz po zbiorach została pozbawiona skórki i wyschła w bardzo krótkim jak na swoje rozmiary czasie: 



SPOSÓB NUMER 2
Jeżeli mamy dobre warunki do suszenia (tzn. pomieszczenie ciepłe, suche i wentylowane) to z pewnością nawet nie do końca dojrzała tykwa powinna nam ładnie wyschnąć. Takie tykwy suszyłam w skórce. Schły znacznie dłużej niż poprzedniczka, ale efekty również są zadowalające. Tykwa ma na sobie bardzo ładne i efektowne "plamy", które absolutnie nie umniejszają jej uroku. Sami się przekonajcie:




 SPOSÓB NR 3
Początkowo myślałam, że tykwy, o których będę teraz pisać pójdą niestety na straty. Warunki, które im zapewniłam (a wydawało mi się, że będą najlepsze) bardzo sprzyjały rozwojowi pleśni. Tłumaczyłam to sobie faktem, że tykwy nie były całkowicie dojrzałe i cokolwiek bym z nimi nie zrobiła to i tak by spleśniały. W związku z tym pozostawiłam je tam gdzie były i widząc, że pleśń rozchodzi się po całej ich powierzchni przestałam do nich zaglądać. Po kilku miesiącach okazało się, że wcale nie zgniły. Były twarde i lekkie. Postanowiłam je wyszorować i zobaczyć jak wyglądają po umyciu. Ku mojemu zaskoczeniu tykwa wyglądała całkiem nieźle. Okazało się, że pleśń była tylko na skórce a środek pozostał zdrowy. Co prawda tykwy nie są tak ładne jak te suszone dwoma pierwszymi sposobami, ale jak na tykwy które miały być spisane na straty to uważam, że jest super. Na zdjęciu poniżej widzimy tykwy suszone sposobem nr 3. Po lewej tykwa przed wyczyszczeniem a po prawej już po umyciu. Z takich tykw z powodzeniem można stworzyć jeszcze coś ładnego. Efekty zobaczycie już wkrótce!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz