piątek, 8 września 2017

Świecznik

W miejscach gdzie nie ma dostępu do prądu również można stworzyć nastrojową atmosferę!
Dziś chciałabym Wam pokazać jak można zamienić małą tykwę na śliczny świecznik, który umili nam wieczorne spotkanie. 

A oto metamorfoza, którą mam na myśli:


Niestety żeby stworzyć coś takiego nie można obyć się bez odpowiedniego sprzętu, a przede wszystkim wiertarki i zestawu wierteł, ale też odrobiny cierpliwości...

Pierwszym krokiem jest odpowiednie wycięcie otworu, przez który wkładać będziemy do środka świeczkę lub podgrzewacz.


Kiedy dostaliśmy się już do środka okazuje się, że jest tam niezły bałagan! Tykwa w środku wypełniona jest suchymi nasionami i otoczką, w której one rosły. Całość należy wyjąć. W moim przypadku nasiona zazwyczaj wykorzystuję do siewu w kolejnym sezonie. Kiedy już wyjęliśmy wszystko co znajduje się w tykwie dobrze jest jeszcze wyszorować środek papierem ściernym i wyszlifować brzegi, które pozostały po cięciu.



Jeżeli dobrze przygotowaliśmy tykwę to można zabrać się do najprzyjemniejszego etapu pracy czyli wiercenia. Wcześniej można sobie zaznaczyć ołówkiem obszar, w którym będzie się wiercić. Znacznie ułatwia to pracę i zapobiega niepotrzebnym pomyłkom! Niestety tykwa nie wybacza pomyłek dlatego trzeba uważnie kierować wiertłem - tak żeby nie zrobić gdzieś niepożądanej dziury 😉

Najpierw góra...


Później dół...


 Środek...


A może jeszcze więcej otworów?


Chyba nadal za mało 😉


Kiedy wywiercimy już wystarczająco dużo dziurek to przechodzimy do malowania!
Tym razem postanowiłam zachować jak najwięcej naturalnego koloru na tykwie dlatego wymalowałam tylko dwa brązowe paski



I tym sposobem świecznik jest już gotowy! Wystarczy tylko zapalić świeczkę...


włożyć ją do środka...


no i najważniejsze - zgasić światło 😊


Dopiero w ciemności możemy cieszyć się świetlnymi efektami jakie widać wokół nas!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz